Wanda Skórzecka

- Data urodzenia:
- 15.12.1922
- Data śmierci:
- 16.05.2011
- Długość życia:
- 88
- Days since birth:
- 37346
- Years since birth:
- 102
- Dni od śmierci:
- 5052
- Lata od śmierci:
- 13
- Patronim:
- Thomas
- Narodowość:
- polska
- Cmentarz:
- Wrocław, Cmentarz na Klecinie
Spotykamy się dziś by pożegnać moją najcudowniejszą prababcię Wandzie, która w niedzielną noc zasnęła i odeszła w miejsce, gdzie nie jest samotna, a gdzie i my pewnego dnia do niej dołączymy by w szczęściu i radości żyć wiecznie. Wanda Thomas urodziła się zima 15 grudnia 1922 roku w Borysławiu, który owego czasu był polskim miasteczkiem. Jej pierwszy mąż, Jan Chrobaczyński, tatuś mojej babci Iwonki poszedł 1944 roku po mleko i zaginął, w do dziś niewiadomych nam okolicznościach. Śmierć bywała częstym gościem babci. Straciła nie tylko męża Jana i swoją mamę Władysławę, ale także swojego syna Mariana, który opuścił nas w skutek wypadku samochodowego. Po wysiedleniu z Borysławia, osiadła na stale w Wałbrzychu, w którym przez wiele lat pracowała w hucie szkła lustrzanego, w której to, jako pierwsza kobieta w całej Polsce jeździła na kranie i przewoziła tafle szkła. Prababcia opiekowała się, utrzymywała i kochała całą swoją rodzinę. Najbardziej jednak uwielbiała ją jej córka Iwonka, dla której Wandzia była nie tylko przykładem, ale i najlepsza przyjaciółką i podporą. Dzieci, jak to dzieci często dokuczały mojej babci mówiąc „a ty nie masz tatusia”, ale ona z wielką dumą odpowiadała „moja mamusia to jest najwspanialszy mamusiotatus”! Wyraz ten najlepiej odzwierciedla istotę Wandzi. Waleczna kobieta, z bezkresną cierpliwością opiekującą się dziećmi, nigdy nie krzyczała (no chyba, że na mnie, ale ze mnie to kawal czorta), nie biła, a drzewo to tak w Boszkowie rąbała, że niejeden mężczyzna by jej tego pozazdrościł. Dla mnie Wandzia była najukochańszą prababcią. Nigdy nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu przyjedzie do nas do Wrocławia, a jak już zawitała to w wieku 3 lat przywitałam ją takimi to oto słowami: „Wandzia ty czorcie jeden, przyjechałaś w końcu ze swojego Wałbrzycha.” Babcia godzinami przesiadywała ze mną to pod stołem, to w namiocie z dwóch krzeseł i koca i nigdy, ale to przenigdy nie zdarzyło jej się, choć przez chwilę nie mieć dla mnie czasu. Często sama przychodziła do dużego pokoju i mówiła: „Dominisiu, Kajtek się o ciebie pytał. No chodź, zobacz szybciutko”. Kajtek był moją ulubioną zabawką. Nie zapomnę też grzybobrań, na które chodziłyśmy wraz z moją mamą Agatą, a wnuczką babci. Najbardziej jednak śmieszy mnie urywek filmu nakręconego w Boszkowie. Ja, babcia i moja kuzynka Kasia siedzimy przy stole, obieramy i czyścimy grzybki.”Babcia-mówię-zobacz, dobre te kawałądy?” „Dziecinko, nie mówi się kawałądy tylko kawałki.” Wtedy dopiero babcia spogląda… robi wielkie oczy (z pewnością moje kawałądy były tak okrutnie koślawe, że nawet dziś nie wiem, czy można by je do czegokolwiek wykorzystać) i mówi „ślicznie Dominisiu, tylko troszeczkę węższe te kawałeczki musisz kroić. Dziękuje ci za to, że byłaś moją babcią, że mogłam Cię kochać i że ty mnie kochałaś, dziękuję że mam taki sowi nos jak ty i że tak samo wyglądam, jak się złoszczę. Dziękuję, że akceptowałaś mnie taką, jaka jestem, małym albo nawet i dużym diabłem. W ciągu całego swojego życia nie dotrzymałaś tylko jednej obietnicy. Powiedziałaś, że umrzesz dopiero wtedy, kiedy na świat przyjdzie moja córka, a pan prezydent odznaczy naszą generacje czterech kobiet jednego pokolenia. Będzie brakowało mi zabierania w pół pełnych talerzy i dźwięków garnków. Kochaliśmy Cię, kochamy, zawsze będziemy i nigdy, ale to przenigdy nie zapomnimy o Tobie. O Tobie, jako mamie, siostrze, babci, prababci, teściowej i przyjaciółce. Dziękuję, że byłaś i na zawsze pozostaniesz w naszych sercach!!!!
Brak miejsc
Nie występują żadne powiązania
Nie określono wydarzenia