Halina Piekarz

Pievieno šai personai bildi!
Dzimšanas datums:
03.01.1928
Miršanas datums:
07.09.2014
Apglabāšanas datums:
11.09.2014
Mūža garums:
86
Dienas kopš dzimšanas:
35186
Gadi kopš dzimšanas:
96
Dienas kopš miršanas:
3528
Gadi kopš miršanas:
9
Pirmslaulību (cits) uzvārds:
z domu Gajda
Tautība:
 polis
Kapsēta:
Kraków, Cmentarz Prądnik Czerwony (Batowicki) (pl)

Mamuniu... Nic nie wskazywało na to, że odejdziesz tak nagle od nas. Jeszcze w czwartek wysłałaś mi sms-a, że czekasz na mnie w poniedziałek i cieszysz się ze spotkania, ale w poniedziałek przyjechałem do Krakowa tylko po to, aby Ciebie pochować... W piątek poczułaś się źle, ledwo doszłaś do ośrodka zdrowia – tam lekarka natychmiast wezwała pogotowie (oni nie chcieli Ciebie zabrać mówiąc, że Twoja dolegliwość nie zagraża życiu – interweniowała lekarka z ośrodka – ulegli). W szpitalu nic nie stwierdzili i w sobotę już Ciebie wypisywali, gdy znowu poczułaś się źle – wypis cofnięto – a nam, Twoim dzieciom, szpitalni lekarze wmówili, iż jedyny zabieg adekwatny do Twojego stanu zdrowia i mogący Ci pomóc to koronografia. Gdybyśmy wtedy wiedzieli, że to jest najlepiej płatny przez NFZ zabieg dla szpitala, nigdy byśmy się na niego nie zgodzili. Zabiegu nie przeżyłaś. Zawiodła tu nasza/moja wiara w sumienność, fachowość i staranność lekarzy. A przecież dzisiaj trudno na to liczyć, przecież to nie jest kraj dla starych ludzi.

Pozostała nam rozpacz, wielki ból, żałość, smutek i wielka pustka po Tobie. Ale także nasza nie dająca się opisać niegasnąca miłość do Ciebie i wdzięczność za Twoją matczyną miłość, Twoje o nas staranie i wychowanie.

Nasza Mama urodziła się w Łysej Górze (pow. brzeski) w wielodzietnej rodzinie chłopskiej. Jej bliźniacza siostra zmarła wkrótce po porodzie. Była drugim dzieckiem (starszy o rok Zygmunt) Karoliny (z d. Batko) i genialnego samouka Jana Gajdy, który zaprojektował i wykonał wiele narzędzi usprawniających pracę w gospodarstwie rolnym (w tym maselnicę na korbę), a ponad 50 lat był organistą w łysogórskim kościele. Opiekowała się młodszymi siostrami: Zofią (Sonia), Marią (Maryla), Janiną (Nina), Stefanią, Józefą (Ziutka), Czesławą (Sława) i Barbarą – także w swoim dorosłym życiu. Wojnę przeżyła cudem, tak jak wielu przedstawicieli Jej pokolenia. Niemcy strzelali do Niej, gdy uciekała przed nimi w wielkim śniegu do lasu po tajnych kompletach. Wtedy przeziębiła się i dostała zapalenia płuc i ucha - co skutkowało w przyszłości częściową utratą słuchu. Gdy wiejski lekarz, felczerzy nie umieli Jej pomóc i rozkładali bezradnie ręce mówiąc, że to „ostatnie godziny życia dziecka” rodzice wynieśli Ją pod gruszę na ogród i opatulili pierzyną, aby tam na słoneczku dokonała swego żywota. Niespodziewanie jednak dla wszystkich przeżyła resztę dnia i noc, a potem powróciła do pełni sił i zdrowia. Opatrzność znowu nad Nią czuwała. Po wojnie „mała matura” w Brzesku, później Szkoła Handlowa w Krakowie i matura. Pracę zawodową rozpoczęła w małej firmie handlowej państwa Budzyńskich przy ul. Św. Krzyża. Właściciele firmy byli dla Niej jak drudzy rodzice. Pracując dokształcała się – dzięki czemu objęła posadę w Banku Rolnym w Krakowie. Naszego Tatę, Władysława Piekarza, poznała przez siostrę Sonię. Władysław tańczył w zespole prof. Wieczystego, a Sonia śpiewała w „Krakowiakach” i zespole „Trzy Sonie” razem z Niną i Stenią. Nasz Tata pochodził z Bieńkowic k/Uścia Solnego – w 1940r. został wywieziony do prac przymusowych w Niemczech. Oprócz młodości stracił tam zdrowie. Po wyzwoleniu wrócił do kraju i w Krakowie rozpoczął pracę w handlu. Dorobił się nawet własnego sklepu na ul. Szlak, który jednak szybko został upaństwowiony. Władysław nadal pracował w handlu – już spółdzielczym. Halina i Władysław pobrali się 8 I 1950r. Wtedy zamieszkali u siostry Władysława – Balbiny Cabaj, żony przedwojennego wojskowego. Kiedy w 1951r. miała urodzić się ich pierwsza córka - Elżbieta otrzymali przydział mieszkania przy ul. Brzozowej. Kolejno na świat przychodziły córki: Urszula, potem Małgorzata, a na końcu syn – Maciej. W 1956r. Tata przeszedł resekcję żołądka – od tej pory musiał być na diecie, co w tamtych czasach było niemożliwe do wykonania. Po urodzeniu Urszuli Mama zmieniła miejsce pracy z Banku Rolnego na Powszechną Spółdzielnię Spożywców „Społem” w Krakowie pl. Matejki 8 – najpierw w dyrekcji, a potem obejmuje wraz z naszym Tatą kolejno kierownictwo sklepów: na ul. Szczepańskiej, ul. Stradomskiej - sklep nr 42, ul. Krakowskiej - sklep nr 36, ul. Makowskiego oraz ul. Królowej Jadwigi. We wszystkich tych miejscach znajduje nowych znajomych i przyjaciół–klientów bardzo zadowolonych ze sposobu funkcjonowania sklepów i życzliwości personelu.

W 1958r. rodzina przeprowadziła się na ul. Augustiańską nr 18 zamieniając mieszkanie z p. Zapałą (Zakałą?), który potem uciekł do Ameryki (milicja wielokrotnie nachodziła potem Rodziców) na dwupokojowe pod nr 16 na III piętrze. W mieszkaniu tym kolejno siostry Mamy znajdowały „wikt i opierunek” (poza Ziutką, która pozostała na gospodarstwie) – a po ukończeniu nauki i podjęciu pracy zawodowej mogły już samodzielnie kontynuować swoje dorosłe życie; Sławie i Basi urządziła tam wesele. W 1972r. kolejna przeprowadzka do mieszkania czteropokojowego na ul. Krowoderskich Zuchów 23/79, gdzie zamieszkuje do 1982r. W tym też roku- po zamianie- zamieszkuje w ostatnim swoim mieszkaniu przy ul. Ks. Ściegiennego nr 59.

Ostatnie lata pracy zawodowej to praca w dyrekcji PSS „Społem” i przecieranie szlaków przed rozpoczęciem boomu na przedsiębiorczość handlową Polaków; pod jej kierownictwem i zawsze życzliwą radą rozpoczyna działalność sieć sklepów ajencyjnych, w których ajent (zwany też agentem) prowadził działalność handlową na własną odpowiedzialność i ryzyko wykorzystując zaplecze logistyczne PSS „Społem”.

Nasza Mama pracę zawodową kończy w 1985r. - jako pamiątki przechowuje po niej wiele dyplomów, odznaczeń spółdzielczych i resortowych oraz Srebrny Krzyż Zasługi. Tata pracuje w sklepie od świtu do nocy – i tak dzień w dzień, aż do emerytury w 1981 roku. Wspólnie spędzamy wakacje: we wczesnym dzieciństwie w wynajmowanej izbie w chacie u rolnika w Jordanowie (Tata miesiąc, a potem Mama drugi – w sklepie się wtedy wymieniali), albo w Bieńkowicach (u rodziny Taty) lub Łysej Górze (u rodziców Mamy) - także na wczasach z PSS „Społem” w ośrodkach w: Szczawnicy, Zakopanem-Cyrhli, Żegiestowie i Krynicy Morskiej. Brakowało go nam na co dzień, ale takie były czasy i żeby utrzymać 6-cio osobową rodzinę i wychować „na ludzi” czwórkę dzieci trzeba było naprawdę się poświęcić: pracy i rodzinie. Nasi Rodzice ten obowiązek z naddatkiem spełnili. Tata podejmuje jeszcze pracę dorabiając do skromnej emerytury. Umiera w domu po długiej chorobie 26 grudnia 1990r.

Na swojej emeryturze nasza Mama swój czas poświęca przede wszystkim rodzinie, nie zapominając jednak o swoich licznych znajomych, dla których zawsze znajduje czas, a w razie potrzeby dobrą radę oraz niezbędne wsparcie. Okres ten to nowy rozdział w jakże pracowitym i dobrym Jej życiu. W latach 1985-2012 miesiące od kwietnia do października każdego roku spędza na ojcowiźnie w Łysej Górze. Mieszka tam w wybudowanym staraniem córki Małgorzaty i Jej męża śp. Marka Czepca domku góralskim, wychowując i opiekując się licznymi wnukami: Bartkiem, Sabiną, Kariną, Dianą, Agatą, Malwiną, Orianą, Kubą i Kasią. Pięć posiłków dziennie (śniadanie, II śniadanie, obiad trzydaniowy, podwieczorek, kolacja), zabawy z dziećmi, ogniska to był standard. Do licznego grona wnuków dołączały dzieci z okolicznych gospodarstw – Nasza Mama zawsze potrafiła wtedy wyczarować także dla nich porcje jedzenia czy słodkości. A jej wypieki ciast przeszły nie tylko w naszej rodzinie, ale także łysogórskiej okolicy do historii. Prawdziwe domowe przedszkole, a w roli Babci, Kucharki, Opiekunki, Wychowawczyni, Spowiedniczki Dziecięcych Problemów, Pocieszycielki i Niezawodnej Przyjaciółki – tylko jedna osoba: Nasza Ukochana Mama, Mamunia, Halinka. Taka sama była wcześniej dla nas – swoich dzieci – jakże nam teraz Jej brakuje... Miała sześcioro prawnuków: Sandrę, Emanuela, Alka, Hanusię, Milana i Henia, którzy również doznali Jej ciepła, opieki i miłości. Nigdy nie zapominała o urodzinach, imieninach czy rocznicach i zawsze miała przygotowany prezent.

Całe swoje życie podporządkowała Rodzinie: najpierw swojemu rodzeństwu, potem także swojemu mężowi i dzieciom – żadne słowa nie potrafią oddać pełni Jej dobroci, pracowitości i szlachetności, czy wyrazić naszej miłości i wdzięczności. Nasza Mama za życia była dobra jak chleb.

11 IX 2014 pochowaliśmy Ją w smutny, wietrzny i deszczowy wrześniowy dzień; spoczęła obok swego Władzia na cmentarzu w Batowicach. Żal i ból ściskał gardło - gdy próbowałem podziękować za Jej całe życie - momentami nie mogłem wypowiedzieć słowa. Licznie zgromadzona cała nasza Rodzina oraz Jej Przyjaciele i Znajomi żegnali Ją w duchu, bo wzruszenie odbierało mowę.

Chowaliśmy, ale nie żegnali: Mamuniu, wiemy, że choć umarłaś to nas nie opuściłaś – jesteś przy nas, jesteś w nas, bo my jesteśmy cząstką Ciebie. I nadal wyjednujesz dla nas wszelkie łaski i jesteś naszym Aniołem Stróżem i Drogowskazem. Do zobaczenia, gdy nadejdzie nasz czas.

19 I 2016 Córki Elżbieta, Urszula, Małgorzata i syn Maciej

Nav pesaistītu vietu

    loading...

        Saiknes

        Saistītās personas vārdsSaitesDzimšanas datumsMiršanas datumsApraksts
        1Władysław PiekarzWładysław PiekarzVīrs19.09.191926.12.1990

        Nav norādīti notikumi

        Birkas